Ilość spędzonych wspólnie lat nie ma znaczenia, wśród małżeństw w trakcie rozwodów są te z małym, jak i sporym stażem. Jakie są dane z sądów okręgowych? W I połowie br. liczba złożonych pozwów rozwodowych była o 0,2% mniejsza niż w analogicznym okresie ub.r. Ostatnio najwięcej pozwów rozwodowych, czyli przeszło 2,5 tysiąca, wpłynęło do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Natomiast o blisko 18% (rdr.) zwiększyła się liczba pozwów składanych w SO w Łomży i jest to najwyższy wzrost w kraju.
Dlaczego ludzie się nie rozwodzą?
Mniejsza ilość rozwodów to skutek gorszej sytuacji ekonomicznej w kraju, która odbija się na wszystkich obywatelach. Polaków nie stać na rozwód i spłatę małżonka, jeśli do podziału pozostaje nieruchomość. Ekonomista Marek Zuber uważa, że w czasach kryzysu hipotecznego te pary paradoksalnie "scala" wspólny kredyt. Żadnej ze stron nie stać na to, aby zaciągnąć nowe zobowiązanie. Z danych udostępnionych przez 47 sądów okręgowych wynika, że w I połowie br. wpłynęło ponad 38,7 tys. pozwów rozwodowych (o 0,2% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku).
Dlaczego się rozwodzimy?
Prawnik rodzinny Paweł Budrewicz podaje, że najczęściej przyczyną rozstań jest zły wybór partnera.– Osoby łączące się w pary prawdopodobnie zdają sobie sprawę z tego, że odsetek rozwodów jest spory, a liczba ludzi rozczarowanych małżeństwem – jeszcze wyższa. My natomiast nie wierzymy, że ta sytuacja dotyczy nas statystycznie tak samo. Jest to swego rodzaju zniekształcenie poznawcze, którym kierujemy się, dokonując wyborów – komentuje psycholog Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.
Każdy związek przechodzi przez etap wielkiej romantycznej miłości, kiedy nie zauważamy wad partnera i wszystko nam się w nim podoba. Rzeczywistość jednak serwuje inny kąt widzenia. Logistyka, finanse, delegowanie zadań, obowiązki rodzicielskie – wszystko to może negatywnie wpłynąć na relacje, jeśli ich nie pielęgnujemy. Według mec. Budrewicza, kiedyś małżeństwo stanowiło w większym stopniu inwestycję i było bardziej osadzone w tradycji. W opinii Marka Zubera, obecnie niestety również decydują względy ekonomiczne. Razem jest łatwiej unieść utrzymanie gospodarstwa domowego niż w pojedynkę. Niestety nie każdy jest w stanie poradzić sobie z przejściem w tryb dojrzałego związku opartego na partnerstwie.
Dane z sądów
W I połowie br. najwięcej pozwów rozwodowych wpłynęło do Sądu Okręgowego w Poznaniu – 2537 (w analogicznym okresie 2021 roku – 2398). Dalej są SO w Warszawie – 2125 (rok wcześniej – 2164), Gdańsku – 1994 (1981), Krakowie – 1883 (1815), Katowicach – 1806 (2040) oraz SO Warszawa Praga w Warszawie – 1544 (poprzednio 1457). Natomiast na końcu rankingu widzimy Łomżę – 278 (I poł. ub.r. – 236) i Sosnowiec – również 278, przy czym ten ostatni sąd funkcjonuje dopiero od 1 kwietnia br. Tuż wcześniej w zestawieniu można zobaczyć Przemyśl – 281 (rok wcześniej – 278), Krosno – 335 (348) i Suwałki – 353 (328). Jak zauważa Marek Zuber, najwięcej pozwów wpływa w miastach, w których Polacy zarabiają najwięcej. Mają oni największe możliwości finansowe, co pozwala im nie tylko podjąć decyzję o samodzielnym prowadzeniu gospodarstwa domowego, ale też o poniesieniu wszelkich kosztów związanych z rozwodem.
– Same dane statystyczne nic nie mówią. Bez głębszych badań nie będziemy wiedzieć, dlaczego więcej osób rozwodzi się na jednym obszarze niż na drugim. Ludzie migrują za pracą, także za granicę. Miasta się rozrastają. Jest więcej niż kiedyś małżeństw z obcokrajowcami. Przyczyn mogą być dziesiątki. Przykładowo, okręg warszawski obejmuje nie tylko Warszawę, ale też Łomianki, Babice, Pruszków, Grodzisk i Piaseczno, a warszawsko-praski – Legionowo, Wołomin czy Otwock. To około 3 miliony ludzi – zaznacza Paweł Budrewicz.
Łomża przoduje
Z kolei największe wzrosty liczby pozwów rozwodowych rdr. odnotowano w Sądzie Okręgowym w Łomży – o 17,8% (z 236 do 278), Rzeszowie –12,3% (z 530 do 595) oraz Siedlcach – 7,7% (z 562 do 605). Natomiast najmocniejsze spadki widać w SO w Koninie – o 20,7% (z 521 na 413), Radomiu – o 12,6% (z 668 na 584) oraz Katowicach – o 11,5% (z 2040 na 1806).
– Za granicą Warszawy Wesołej zaczyna się już okręg siedlecki. Zatem osoby gospodarczo i społecznie związane bardziej ze stolicą, np. mieszkańcy Mińska Mazowieckiego czy Sulejówka, rozwodzą się w Siedlcach, które należą do apelacji lubelskiej. Ktoś, kto na co dzień dojeżdża do pracy z Sulejówka do Warszawy, pojedzie 100 km do Siedlec na rozwód. A jeśli złoży apelację, to pokona prawie 200 kilometrów, by stawić się w Lublinie. I jego rozwód będzie uwzględniony w statystykach apelacji lubelskiej. Ale "przyczyny" rozwodowe, np. romanse, mogą być ściśle związane z Warszawą – dodaje mec. Budrewicz.
Co nas czeka w przyszłości?
Co będzie dalej z rozwodami i czy tendencja się utrzyma, czas pokaże. Konflikty w małżeństwie były i będą. Ważne, aby partnerzy potrafili ze sobą rozmawiać, ani tylko krytykować się wzajemnie. Na szczęście nie spełniły się czarne scenariusze przewidujące wzrost rozstań przez pandemię. Marek Zuber podkreśla, że Polacy starają się oszczędzać na każdym kroku. Natomiast podjęcie decyzji o rozwodzie może wiązać się z wysokimi kosztami. Sporo osób, nawet jeśli chce się rozstać, odkłada tę decyzję na lepsze czasy.
– Jeśli nie zmieni się prawo, to w 2023 roku rozwodów będzie o 2% mniej lub o 2% więcej w porównaniu z 2022 rokiem, chyba że rząd powróciłby do pomysłu wprowadzenia w życie przepisów utrudniających rozwody. Wówczas w ciągu co najmniej trzech miesięcy poprzedzających wejście w życie takiej zmiany należałoby się spodziewać wzrostu rozwodów o kilkadziesiąt procent, a tym samym – całkowitego zapchania i tak już niewydolnych sądów. Przykładowo, w Warszawie można czekać na pierwszą rozprawę rok, a nawet sporo dłużej – podsumowuje prawnik rodzinny Paweł Budrewicz.
Oprac. Angelika Drygas
Źródło: Monday News
Foto. envato elements