Tak naprawdę cała Europa cierpi na niedobór węgla. To dlatego kierunki importu mogą wydawać się zaskakujące. W tym roku do naszego kraju został on sprowadzony m.in. z Kolumbii, Indonezji, USA, Australii i RPA (ok. 11–13 mln t). Niestety ta ilość może nie wystarczyć, aby pokryć krajowe zapotrzebowanie. Przyczyną może być jakość i kaloryka surowca z tych dalekich zakątków świata. Mieszanki wykazują się mniejszą zawartością węgla opałowego.
– Najbliższym, który mógłby zastąpić węgiel rosyjski, jest surowiec z Kazachstanu. Ale niestety Rosja w wyniku odwetu za nasze embargo skutecznie utrudnia tranzyt kazachskiego węgla przez swoje terytorium. Tak więc on wprawdzie pojawia się w naszym kraju, ale logistyka jest bardzo utrudniona, przez co jest on dużo droższy i jest go na rynku dużo mniej. Dlatego też Polska musiała się zwrócić w stronę rynków dużo bardziej egzotycznych, które wcześniej były w niedużym stopniu eksplorowane przez polskich traderów, takich jak właśnie Kolumbia, Indonezja czy RPA, w pewnym zakresie także Stany Zjednoczone – wskazuje Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
W Polsce jest coraz mniej węgla. Ile ton może zabraknąć w okresie grzewczym?
Embargo na import paliw rosyjskich to natychmiastowa reakcja rządu na wojnę w Ukrainie. Jednocześnie słyszeliśmy zapewnienia, że surowca wystarczy, ponieważ jest możliwość zakupu węgla. Eksperci nie są zbyt optymistyczni w tym zakresie.
– Tuż po wprowadzeniu tego embarga w liście otwartym do premiera pokazywaliśmy prognozę, z której wynikało, że do końca tego roku niedobory węgla mogą wynieść między 9 a 11 mln t, z czego prawie połowa to byłby niedobór na rynku węgla opałowego. Wprawdzie obcięliśmy tę prognozę, ale to nie zmienia faktu, że węgla i tak nam zabraknie – wskazuje Łukasz Horbacz. – Szacujemy, że do końca tego roku zabraknie nam od 4 do 6 mln t węgla, przy czym ok. 2,5 mln t wyniesie niedobór w sektorze opałowym.
Europa boi się zimy
W Belgii ceny niebezpiecznie poszybowały w górę, w Szwajcarii obywatele są nakłaniani do zakupu większej ilości świeczek, Niemcy będą wyłączać dekoracyjne iluminacje w miastach, a w Polsce rząd wprowadził zapis o ewentualnej nauce zdalnej w placówkach oświatowych w razie problemów z ogrzewaniem. Europa szykuje się na ciężką zimę w związku z kryzysem energetycznym. Tak naprawdę nie chodzi tylko o te niedobory, ale także o ceny surowca. Wiele osób po prostu nie stać na zakup wystarczającej ilości węgla. To może być najtrudniejszy sezon jesienno-zimowy dla polskich rodzin.
Szybki shopping
Premier Mateusz Morawiecki zadecydował o natychmiastowym zakupie dodatkowych 4,5 mln t węgla, który ma być dedykowany obywatelom. Porty zostały postawione w najwyższej gotowości, by sprawnie odbierać i rozładowywać te dostawy. Mimo to prezes IGSPW uważa, że nie jesteśmy dobrze przygotowani na zimę. Zakupiony węgiel może nie pokryć naszego zapotrzebowania.
Coraz mniej polskiego węgla
Jak podaje Newseria sierpniowy sondaż pracowni Social Changes wyraźnie wskazuje na preferencje Polaków – aż 73 proc. opowiada się za zwiększeniem wydobycia krajowego węgla (przy czym 44 proc. jest zdecydowanie „na tak”). Realnie sprawa wygląda inaczej, według danych GUS zauważamy, że w lipcu br. produkcja węgla kamiennego spadła o 8,5 proc. r/r, do poziomu 4,01 mln t. W stosunku do czerwca br. ten spadek wyniósł 9,1 proc.
Ta sytuacja ma związek z ogólną tendencją odchodzenia o tego surowca. To wydobycie spada już o wielu lat i nie można tego zmienić w tak krótkim czasie.
– Kopalnia to nie jest fabryka. Nie możemy w perspektywie miesiąca, dwóch czy trzech dostawić drugiej linii produkcyjnej i zwiększyć produkcji o 10, 20 czy 30 proc. To jest dużo bardziej złożone, to jest proces, który wymaga, po pierwsze, inwestycji liczonych w setkach milionów złotych, a po drugie, czasu – mówi Łukasz Horbacz. – Każda taka inwestycja i próba zwiększenia wydobycia podjęta dziś może przynieść efekt dopiero w perspektywie 15–18 miesięcy.
Polacy potrzebują węgla
Polska to kraj uzależniony od węgla. Rocznie średnio 8,5–9 mln t wykorzystują polskie gospodarstwa domowe. Przed wojną w Ukrainie większość węgla z importu pochodziło z Rosji (ze względu na logistykę i jakość). Prezes IGSPW podkreśla, Polska importowała rocznie średnio 10–11, czasami nawet 16 mln t węgla. – W tej chwili nie sądzę, żeby jakikolwiek węgiel z Rosji trafiał już do Polski. Ustawa przewiduje szereg bardzo poważnych sankcji za próby jego wprowadzenia na polski rynek, to są kary obejmujące do 20 mln zł, od trzech lat więzienia wzwyż i konfiskatę towaru, więc nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał się na to odważyć – dodaje.
Oprac. Angelika Drygas
Źródło: Newseria
Fot. envato elements