Kredytobiorcy mają się czego bać
Praktycznie na całym świecie inflacja poszła w górę, co wiązało się z pandemią COVID oraz rosyjską inwazją na Ukrainę. W rezultacie banki centralne zaczęły masowo podnosić stopy procentowe. Te problemy odczuwane są przez kredytobiorców, ponieważ wraz ze stopami procentowymi idą w górę również raty kredytu. Okazuje się jednak, że w rekordowy sposób zadłużali się nie tylko nabywcy mieszkań – swój udział miały także firmy czy całe państwa.
Rząd PiS również wygenerował olbrzymi dług. W październiku 2022 r. rentowność polskich obligacji sięgnęła 9%. Wówczas mogliśmy mieć w Polsce przedsmak wizji Roubiniego. Gdy cały świat się zadłużał, to eksperci apelowali, aby okres prosperity wykorzystać raczej do spłacania zadłużeń. Stało się jednak inaczej, a Roubini wprost mówi: Zbliża się największy ze wszystkich kryzysów, a decydenci nie są w stanie nic z tym zrobić.
Dekady zadłużania się na masową skalę
Roubini podaje statystyki. Zadłużenie w skali świata wzrosło z 200% światowego PKB w 1999 r. do 350% w 2021 r. W krajach rozwiniętych stosunek ten wynosi nawet 420%. Te „góry długu” powstały zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym. Co więcej, wpływ na zadłużenia ma proces starzenia się społeczeństw. Coraz więcej jest emerytów, których w Polsce świadczenia wypłaca się ze składek pracujących. Tych drugich jest natomiast stosunkowo coraz mniej.
Dr Zagłada wskazuje również na fakt, że zaciąganie kredytu ma sens, gdy chcemy uzyskany w ten sposób kapitał włożyć w inwestycję. Gdy długiem finansujemy konsumpcję, to jesteśmy na prostej drodze do bankructwa. Pożyczki pod inwestycje oczywiście też wiążą się z ryzykiem, ale doświadczenie pokazuje, że korporacje wręcz wykorzystują tani dług, aby szybko się rozwijać. Rządy z kolei – na co wskazuje Roubini – za zaciągnięte pożyczki finansują tzw. białe słonie. Są to inwestycje dotyczące zwłaszcza infrastruktury, mające spory rozmach, ale w znacznej mierze bezużyteczne.
Ekspert wskazuje, że winni zbliżającego się finansowego kryzysu są rządzący zarówno z prawicy, jak i lewicy. Ich działania sprowadzają się także do luźnej polityki monetarnej, w wyniku której osoby prywatne zadłużają się na naprawdę ogromną skalę. Z drugiej strony ułatwia to również utrzymywanie się firmom zombie.
To koniec firm zombie?
Roubini mówi wprost:
– Teraz jednak inflacja zakończy ten finansowy świt żywych trupów.
W praktyce oznacza to, że firmy zombie zostaną pozbawione łatwo dostępnego długu. W wyniku tego zbankrutują z powodu nierentowności, co ma mieć charakter masowy. Gorsza jest jednak sytuacja prywatnych dłużników, którzy wpadli w błędne koło finansowe. Muszą płacić bowiem coraz wyższe raty przy rosnących kosztach życia. Podobna sytuacja dotyczy korporacji czy rządów – rosną koszty obsługi długu, lecz maleją wpływy. Dla firm zombie oznacza to bankructwo.
Ekspert uważa, że zjawisko, które obserwujemy obecnie, będzie połączeniem stagflacji, a więc spowolnieniem gospodarczym przy rosnącej inflacji, wraz z najgorszymi aspektami kryzysu finansowego. W 2008 r. rządy ruszyły na pomoc upadającym bankom, lecz teraz Roubini nie ma złudzeń – tym razem nikt nikogo nie wykupi.
Dodatkowo wszystko, o czym mówi dr Zagłada, to i tak najbardziej optymistyczny scenariusz. Pesymistyczny natomiast zakłada, że rządy krajów rozwiniętych, pożyczających we własnej walucie, odpuszczą walkę z inflacją. Skutki takiego działania mogą być jednak naprawdę opłakane, gdy sytuacja wymknie się spod kontroli. Mimo wszystko na rynku ekonomicznym panuje przekonanie o miękkim lądowaniu. Ten scenariusz zakłada, że inflacja szybko ustąpi, a gospodarka spowolni tylko na chwilę.
Kamila Berthold
Fot. Envato elements
Źródło: money.pl