Ostatni czas był dobry dla trzody chlewnej, ale teraz ceny zaczynają spadać
Dariusz Kisielewski z miejscowości Młotkowo-Wieś (pow. sierpecki, gm. Zawidz) gospodaruje razem z synem na 50 ha. Uprawia zboża, kukurydzę i ziemniaki skrobiowe. Utrzymuje trzodę chlewną w cyklu zamkniętym oraz bydło opasowe.
– Mamy 12 loch i przetrwaliśmy jako jedno z nielicznych gospodarstw rodzinnych w okolicy zajmujących się chowem trzody chlewnej. W naszej wsi już nikt nie ma świń oprócz nas. W niedaleko położonych wioskach są chlewnie, ale duże tzw. przemysłowe.
Musiałem spełnić wszystkie wymogi bioasekuracji, co było bardzo trudne i kosztowne. Jednak było warto, bo dzięki temu dużą część własnych zbóż mogę skarmić i przerobić na wieprzowinę i nie muszę ich sprzedawać po bardzo niskich cenach. Oczywiście nie jestem w stanie na potrzeby stada zużyć całości zbieranych zbóż i nadwyżki muszę sprzedać. Pewnie by się to udało, gdyby doszło do rozbudowy chlewni, jaką planowałem, ale przyszły trudne czasy, kiedy tuczniki sprzedawaliśmy poniżej kosztów produkcji i zrezygnowałem z tej inwestycji – powiedział Dariusz Kisielewski.
Czytaj więcej: Sezon grillowy nie przyniósł podwyżek. Jakie są ceny świń w Polsce?
Sytuacja na rynku zbóż jest tragiczna
– Ostatni czas muszę przyznać, że był dobry dla trzody chlewnej, ale teraz już ceny spadają. Uprawiamy też ziemniaki skrobiowe, które dostarczamy do zakładów w Łomży i Trzemeszna. Ta produkcja jest opłacalna w przeciwieństwie do zbóż. Sytuacja na rynku zbóż jest tragiczna i wszystkim rolnikom zależy na jej unormowaniu. Drugi rok z rzędu tracimy na produkcji zbóż – kończy Dariusz Kisielewski.
Andrzej Rutkowski