Jodek potasu blokuje w organizmie wchłanianie radioaktywnego jodu-131. To ważne, aby dyrektorzy placówek szkolnych mieli do niego dostęp i mogli rozpocząć szybką dystrybucję, gdyby doszło do zagrożenia skażeniem radioaktywnym. Minister Michał Dworczyk podkreślał, że przygotowanie tabletek to standardowa procedura mająca chronić przed negatywnymi efektami promieniowania.
Tabletki z jodkiem potasu w szkołach
Jak podaje serwis "Rzeczpospolita", dyrektorzy polskich szkół już wiedzą o tym, że prawdopodobnie będą uczestniczyć w dystrybucji jodku potasu. Dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) Marek Pleśniar przekazał, iż "niektórzy słyszą, że na taką dystrybucję będą mieli sześć godzin od ogłoszenia alarmu, choć nie ma pewności czy procedura będzie wszędzie taka sama". Wszystkie te kroki zostały podjęte, aby być przygotowanym i nie wpadać w panikę w razie ewentualnego zagrożenia.
Tabletki z jodkiem potasu rozwożone po Polsce
Dystrybucja jodku potasu ma związek z wojną w Ukrainie, a dokładnie z walkami w okolicach Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, która jest ostrzeliwana przez Rosjan. Michał Dworczyk zapewniał, że to standardowa procedura i że nie ma wzrostu zagrożenia radiacyjnego. Polski rząd chce być po prostu przygotowany nawet na czarny scenariusz.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) w przyjętej niedawno rezolucji wezwała Rosję do "bezzwłocznego zaprzestania wszystkich działań w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej i przeciwko niej, jak i wobec każdego innego obiektu nuklearnego na Ukrainie".
Płyn Lugola
Dzień po katastrofie w Czarrnobylu Polakom zaczęto podawać płyn Lugola, czyli wodny roztwór czystego jodu w jodku potasu. W ciągu trzech dni 18,5 mln ludzi wypiło płyn Lugola, akcją zostały objęte nie tylko dzieci. Płyn podawany był, by zapobiec wchłanianiu radioaktywnego izotopu jodu z opadów promieniotwórczych po wybuchu.
Angelika Drygas
fot. envato elements