Na czym polegają dyniowe regaty w Kasterlee?
Można powiedzieć, że belgijskie miasteczko Kasterlee stoi dynią. To warzywo jest nieoficjalnym symbolem miasta. To właśnie w Kasterlee co roku odbywają się dyniowe regaty. W czasie imprezy mieszkańcy, często poprzebierani w wymyślne kostiumy – na przykład piratów czy stroje warzyw - pływają po tamtejszym jeziorze w wydrążonych dyniach. W tym roku w regatach wzięło udział 65 zespołów.
Skąd wziął się pomysł na wyścigi w dyniach?
Idea wyścigów w dyniach zrodziła się stosunkowo niedawno. Pierwsze regaty odbyły się w 2008 roku. Powód był prozaiczny: lokalni producenci warzyw poszukiwali zastosowania dla swoich dyń-rekordzistek, które po tym, jak wygrywały konkursy, stawały się tylko materiałem na zupę. Tak zrodził się pomysł, by wydrążone warzywa wykorzystać jako rodzaj łódki czy kajaka i zorganizować wyścigi.
Z powodu pandemii koronawirusa regaty w dyniach zostały wstrzymane na dwa lata. 23 października odbyły się po raz pierwszy po tej przymusowej przerwie.
Co o wyścigach w dyniach mówią uczestnicy?
Wzięcie udziału w dyniowych regatach to niezapomniane przeżycie.
- Mój chłopak opowiedział mi o tej imprezie podczas jednej z naszych pierwszych randek. Uznałam, że to prześmieszne - mówiła agencji prasowej Reuters jedna z uczestniczek, która w tym roku płynęła dynią w stroju rekina.
Z kolei inny uczestnik określił to wydarzenie jako “brudne, lepkie i tłuste” i zadeklarował, że z pewnością weźmie w nim udział również za rok.
Jakie kłopoty mają uczestnicy regat?
Jednak regaty stawiają przed uczestnikami również pewne wymagania. Pierwszym problemem jest znalezienie idealnego warzywa. Dziś bowiem mieszkańcy Kasterlee hodują dynie, które ważą nawet po 1000 kg, więc są za ciężkie, by mogły wystartować w regatach.
Jak się okazuje, wiosłowanie w dyni także wcale nie jest łatwe.
- Kiedy wiosłujesz, dynia nie porusza się do przodu, ale zaczyna się kręcić - mówił Reutersowi jeden z zawodników z Kasterlee. To niesie ze sobą nutkę adrenaliny, bo gdy do dyni naleje się zbyt dużo wody, uczestnik może wylądować w jeziorze.
Zuzanna Ćwiklińska
fot.Pompoenregatta Kasterlee/Nancy Vermeylen/facebok