Bożena Jaszczowska zdobyła 3 miejsce w konkursie Rolniczki motorem innowacji w gospodarstwach rolnych
Rolniczki to motor innowacji w polskich gospodarstwach – nie słabszy od przedstawicieli męskiej części branży. „Tygodnik Poradnik Rolniczy” docenia obecność kobiecej energii w rolnictwie, dlatego ufundował nagrody w III edycji konkursu „Rolniczki motorem innowacji w gospodarstwach rolnych w Polsce”. Stacja pogodowa powędrowała do Bożeny Jaszczowskiej, która prowadzi ekologiczne gospodarstwo „Sedina” w Dolicach w powiecie stargardzkim.
– Oooo, to będzie elektronika!!! O, i prędkość wiatru. Zegar z budzikiem i datownikiem, synchronizacja czasu, bezprzewodowy czujnik temperatury i wilgotności powietrza, pogodynka, multiczujnik z baterią słoneczną, prędkość i kierunek wiatru, poziom opadów, higrometr, barometr, alert warunków pogodowych... – odczytywał Ryszard Jaszczowski, odpakowując stację meteo, którą jego żona Bożena otrzymała od „Tygodnika” jako laureatka trzeciego miejsca w konkursie zorganizowanym już po raz trzeci przez Krajową Radę Izb Rolniczych. Bożenę i Ryszarda Jaszczowskich odwiedziliśmy kilka lat temu, aby napisać o ich gospodarstwie, w którym królową jest róża. Teraz wróciliśmy, by wręczyć nagrodę i porozmawiać o tym, co się zmieniło, a co stało się już tradycją.
Były bank idealny na nowy dom i impuls do rozwoju gospodarstwa
Bożena i Ryszard w Dolicach mieszkają od dziesięciu lat. Ale historia ich gospodarstwa jest starsza. Kiedy mieszkali jeszcze w bloku w pobliskich Przewłokach, przejęli po rodzicach Bożeny kilka hektarów w dwóch kawałkach.
– Czasem trzeba było przyjechać na pole po trzy razy dziennie. Uprawialiśmy pomidory, dynię, kukurydzę cukrową, gorczycę, facelię. Jeszcze kiedy mieszkaliśmy w Przewłokach, w 2004 roku, otrzymaliśmy nominację do nagrody Perła w konkursie Nasze Kulinarne Dziedzictwo za przetwory z dyni. To dojeżdżanie stało się kłopotliwe, więc zaczęliśmy szukać czegoś bliżej pola. I znaleźliśmy ten dom, który kiedyś był siedzibą banku – mówią o budynku, w którym siedzimy i rozmawiamy.
Przetwory z róży nagrodzone na poznańskiej Polagrze
Przeprowadzili się i wpadli na nowy pomysł. Kiedy przechadzali się po okolicznych lasach, „podkradali” czasem dorodne owoce dziko rosnącej róży pomarszczonej. Nasiona oddali do szkółki i odebrali po roku dobrej jakości sadzonki. W 2006 roku na polu w Dolicach posadzili dwanaście tysięcy sadzonek. Z kilkudziesięciu wcześniej posadzonych krzaków zdążyli wyprodukować w tym samym roku konfiturę z całych płatków róży, za którą otrzymali nominację do Perły. Nie udało się, ale już w 2008 roku odbierali na poznańskiej Polagrze Perłę za przetwory z róży. Wtedy mieli już i syropy, i soki, i konfitury z owoców, i z płatków.
– Z urzędem marszałkowskim byliśmy w Brukseli na jarmarku z okazji jakiegoś święta. Po roku wróciliśmy. Przyszedł do nas jakiś Walon i pokazał kupiony u nas słoiczek z różą. Miał tam dosłownie odrobinę. Próbował po trochu wszystkiego i porównywał. Chciał mieć koniecznie to samo co przed rokiem. I okazało się, że chodziło o konfiturę z surowych ucieranych płatków. Znalazł! Sądziliśmy, że po takich poszukiwaniach weźmie zapas. Kupił jeden słoiczek – śmieją się Bożena i Ryszard.
Zielone smażone pomidory według receptury z XIX wieku
Dziś ściany domu Jaszczowskich zdobi pięć Pereł. Oprócz przetworów z róży nagrodzone zostały również ich wino dolickie z owoców róży, nalewka z owoców czarnego bzu, konfitura z pomidorów i kiszone zielone pomidory. Tak, tak, pomidory.
– Dostaliśmy osobne nominacje za kiszone i za konfiturę z pomidorów, a Perłę otrzymaliśmy znów, jak za różę, łącznie. Zielone pomidory to po prostu niedojrzałe pomidory. Wpisaliśmy je nawet na Listę produktów tradycyjnych. Szukaliśmy wcześniej starych receptur, ponieważ konkurs wymaga takich z tradycjami. I znaleźliśmy stary niemiecki przepis w „Książce kucharskiej dla młodych małżeństw” z 1856 roku. Jedyne, co zmieniliśmy, to ocet na sok z cytryny – opowiada Bożena o ich nagrodzonym „wynalazku”.
Przez przypadek wytworzyli produkt wart krocie – ocet winny z pomidorów
Nie skończyło się na kiszonych zielonych pomidorach i konfiturze z nich. Wpadli na pomysł zrobienia wina z pomidorów. Podobno, kiedy zaczęli nim częstować znajomych, zgadywanie, z czego ten trunek, trwało godzinami. I nikt nie zgadł. A jak to przy chemicznych eksperymentach bywa, tak i tutaj „coś poszło nie tak”.
Kiedy po raz pierwszy rozlewali wino z pomidorów, wyschła rurka. I nagle okazało się, że z wina zrobił się ocet. Zmartwili się, że zmarnowało się trochę cennej cieczy. Ale jedna z córek zajrzała do Internetu. I okazało się, że ćwiartka octu winnego z pomidorów na świecie kosztuje krocie. Tak powstał kolejny produkt „Sediny”, a dziś Bożena i Roman mają w ofercie ocet winny z pomidorów i kilkanaście innych octów.
Produkt z polskiego gospodarstwa trafiają nawet do RPA i Japonii
Cała oferta „Sediny” natomiast liczy osiemdziesiąt produktów. Dlatego nie dziwi nagroda za całokształt dokonań. Jaszczowscy otrzymali „Klucz do polskiej spiżarni”. To nagroda przyznawana przez Kapitułę Krajową konkursu Nasze Kulinarne Dziedzictwo.
Dziś ich kiszone zielone pomidory, konfitury różane czy wina z bzu jadą do Republiki Południowej Afryki, a nawet Japonii. Ale nie prowadzą sklepu internetowego w klasycznej formie. Tak działali tylko przez chwilę. Od dawna sprawdza im się sprzedaż, w której stali klienci piszą przez Facebooka prośbę, a Bożena siada i robi paczuszki.
Wciąż przybywa na nie chętnych, bo ekologię Jaszczowscy mają nie tylko w nazwie firmy, ale również we krwi.
Karolina Kasperek
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym nr 19/2022.