Korporacja i aglomeracja to nie dla nich, lepsze małe gospodarstwo
Podróżowali, a z każdą kolejną destynacją czuli, że szczęśliwi ludzie „żyją z tego co mają i zazwyczaj tam, gdzie w ogóle zbyt dużo nie ma”. Poznawali życiorysy mieszkańców większych miast (Londynu, Paryża, Nowego Jorku, Chicago, Hongkongu, czy Rio de Janeiro), doświadczyli też perspektywy mniejszych społeczności z Norwegii, Szwecji, Nowej Zelandii, Fidżi i Karaibów.
Czuli, że praca w korporacji i wielkomiejskie życie nie jest dla nich. Mieli też misję, po kilkuletnim stażu na fermach towarowych drobiu i trzody, gdzie napatrzyli się na cierpienie zwierząt i ich bestialskie traktowanie, zapragnęli stworzyć dla nich szczęśliwą oazę. Chcieli, aby ich podopieczni mogli żyć jak w bajce, jak baranek Shaun. Na pierwszy plan wysunęła się potrzeba zadbania o ich dobrostan i zielone zdrowe otoczenie.
Lekarka weterynarii zakłada hodowlę i wytwarza sery
Twórczyni Oviny – Natalia – odkąd pamięta kochała zwierzaki, choć wychowywała się w mieście i jak sama powtarza krowę pierwszy raz zobaczyła z bliska dopiero na studiach. Jest lekarzem weterynarii i dyplomowanym zootechnikiem po Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Interesuje się żywnością o wysokiej jakości, a najbardziej procesem jej postawania. Tworząc autorską markę Ovina oferującą naturalne owcze sery, może z bliska to obserwować i współtworzyć.
Pasjonat motoryzacji i majsterkowania
Marek natomiast był pracownikiem sektora energetycznego i nawet w najśmielszych snach nie przewidywał swojej przyszłości na wsi. A jednak postawił na marzenia, ukończył podyplomowe studia na UWM na kierunku Agrobiznes i współtworzy piękną historię szczęśliwych owieczek z Dębinki. W wolnym czasie lubi odrestaurować stare samochody i pomajsterkować. Remont zakupionego z Natalią opuszczonego siedliska we wsi Dębinka pod Miłomłynem (powiat ostródzki) był dla niego inspirującym wyzwaniem i przyjemnością.
Szczęśliwe owce z Dębinki
Ich owce są szczęśliwe, zadbane, nie boją się ludzi, a raczej cieszą się na ich widok. Każda jedna ma swoje imię. Turyści bez problemu mogą je pogłaskać, ponieważ są przyzwyczajone do bliskiego kontaktu z ludźmi. – Przemysł mleczarski stanu Kalifornia w USA ma hasło Happy cows come from California, czyli „Szczęśliwe krowy są z Kalifornii”. My chcemy, aby szczęśliwe owce kojarzyły się z Dębinką – podkreśla Natalia Wierzchoń.
Gospodarstwo powstało z pasji
Na wsi jest spokój i cisza, ukochane zwierzaki (także suczka Frytka) i przyjacielscy sąsiedzi. Tworzenie gospodarstwa od zera, było niełatwym, ale niezwykle satysfakcjonującym zadaniem (kupili ziemię wraz z zaniedbanym budynkiem gospodarczym). Te zalety wymieniają Natalia i Marek.
Mleko owcze o wyjątkowym składzie
Hodowlą owiec weterynarka zainteresowała się już podczas kierunkowych studiów. W swojej hodowli postawili na rasę wschodniofryzyjską, zaliczaną do najbardziej mlecznych. Mleko cechuje duża zawartość białka i tłuszczu, a owce są odporne na choroby. Zwierzęta te są spokojne i blisko człowieka.
Natalia i Marek dbają o to, by ich owce miały zdrową i zbilansowaną dietę, by były dobrze traktowane i zadbane. Dlatego ich sery są takie pyszne! Warzone z mleka od szczęśliwych owiec zaskakują wyjątkowym smakiem. Rzecz jasna, ser powstaje bez dodawania ulepszaczy.
Więcej na temat tego jak małżeństwo hoduje owce przeczytasz w artykule w Tygodniku Poradniku Rolniczym.
oprac. Angelika Drygas
oryginalny artykuł: Marcin Konicz